Coraz więcej niezależnych sondaży wskazuje na Trumpa. Oczywiście można założyć, że przekręt z wyborami odbędzie się na poziomie elektorów, którzy zamiast na Trumpa zagłosują na Clinton i USA będą miały prezydenta wybranego przez mniejszość wyborców, ale to jednak byłoby dla neokonserwatystów ryzykowna opcja.
O wiele mniej ryzykowną byłby incydent na Bliskim Wschodzie. Jak można zauważyć ostatnio media nieco przycichły w tym temacie. Barbarzyńskie bombardowania wschodniego Aleppo przez Rosjan jak i bohaterskie bombardowania Mosulu przez koalicję dowodzoną przez USA (jak wiadomo w Aleppo cywile giną w niewyobrażalnych, nieludzkich męczarniach natomiast w Mosulu giną w sposób humanitarny) jakoś przestały interesować media. Zapadła cisza.
No więc być może jest to cisza przed burzą.
Jakaś katastrofa w Syrii, w stylu starcia w powietrzu rosyjskiego samolotu z samolotem amerykańskim zakończone zniszczeniem samolotu amerykańskiego i śmiercią pilota mogłoby całkowicie odmienić nastawienie wyborców w USA, a cena byłaby stosunkowo niewielka (jeden samolot, jeden pilot...). Clinton, jako ta, która jawnie prze do wojny natychmiast odzyskałaby utracone głosy i do Białego Domu weszłaby jako ta, która zrobi wreszcie porządek z tym nieludzkim Putinem.
Myślę, że jeszcze czeka nas trochę ciekawych zdarzeń w najbliższych dniach.
Komentarze