Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
551
BLOG

Czemu nie chcę, żeby Pinky i Mózg przejęli władzę nad światem.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Polityka Obserwuj notkę 6

Wojna trwa już od dawna, tylko my sobie nie za bardzo z tego zdajemy sprawę.

Na świecie trwa wojna o dominację, gdyż ćwierć wieku temu kluczowy gracz wygrał poprzednią turę i postanowił zgarnąć cała pulę. Normalne, na tym polega prawdziwa polityka.

Początkowo mu się to udawało, bo zdołał na czele państwa w Moskwie umieścić skończonego pijaka bez krzty jakichkolwiek predyspozycji do kierowania państwem. W latach 90 XX wieku amerykańska dominacja wydawała się niepodważalnym faktem, Rosja była niesterowalnym, dryfującym wrakiem państwa, a USA stały się tak pewne siebie, że wywarły odpowiednio silną presję i doprowadziły do faktycznej likwidacji sił zbrojnych największych państw europejskich zapewniając sobie całkowitą kontrolę najbogatszej części świata, pozostając w przekonaniu, że w tej części globu zagrożenia już nie ma.

Później jednak sprawa stała się trudniejsza, bo władzę w Rosji objął kuty na cztery łapy, niepijący stary kagiebista, który wpadł na pomysł, żeby zamiast (a może obok?) obławiać się i dawać zarobić znajomym, krewnym i rodzinie, odbudować imperium. Pierwsze, co zrobił, to oczyścił swoje otoczenie z ludzi, którzy nie byli mu wierni, a w szczególności z oligarchów-milionerów, których uznał za przedstawicieli wrogich sobie i Rosji interesów. Tych, którzy mu się podporządkowali pozostawił na miejscu pozwalając im zachować majątki.

Niepokorna Rosja, która z bezwolnego przedmiotu rządzonego przez alkoholika zamieniła się w państwo próbujące odbudować swoją pozycję regionalnego mocarstwa stała się natychmiast groźnym przeciwnikiem USA. Faktycznie pomimo, że nigdy nie była i nadal nie jest w stanie skutecznie przeciwstawić się potędze militarnej Stanów Zjednoczonych, jak też nie jest w żaden sposób w stanie zagrozić dominującej (jeszcze) pozycji Ameryki w świecie międzynarodowych finansów, jest ona w stanie postawić faktyczną barierę hegemonowi poprzez związanie się z Europą z Niemcami na czele. Ten właśnie kierunek w swojej polityce zagranicznej wybrał Putin wytaczając ciężką artylerię public relations, korupcji i świetlanych perspektyw, zdobywając sobie niemało zwolenników. Symbolem tych działań został były niemiecki kanclerz, Gerhard Schröder, który dał się bez trudu namówić, by objął prominentne stanowisko w zarządzie Gazpromu po ukończeniu sprawowania mandatu.

Następnie Rosjanie związawszy ze sobą skutecznie całą Europę Wschodnia i część reszty Unii kontraktami na dostawy gazu zaczęli roztaczać przed przywódcami w Berlinie, Paryżu, Rzymie i Madrycie wizję wspólnej przestrzeni celnej od Lizbony do Władywostoku. Zaczynem takiej nowej organizacji miały być Unia Europejska z jednej strony i wspólnota gospodarcza Rosji i niektórych byłych republik ZSRR z drugiej, a także, na czym Moskwa opierała największe swoje nadzieje, jakiś, najlepiej jak największy udział Chin.

Taka unia gospodarcza byłaby zapewne niezwykle korzystna dla Rosji, bo mogłaby jej dać dostęp do kapitałów i technologii zachodnich niezbędnych przy odbudowie zrujnowanego przez dziesięciolecia komunizmu państwa. Gospodarka największego terytorialnie państwa, mającego ludność na poziomie Japonii, czyli mniej niż 1/3 ludności UE, swoją wielkością (PKB) osiąga poziom Wielkiej Brytanii (2013). Nie jest to specjalnie wiele jeśli przeliczyć to na głowę mieszkańca czy na kilometr kwadratowy, szczególnie że wielka część tego PKB wytwarzana jest przez wydobycie i sprzedaż surowców. Jednak można też inaczej spojrzeć na te kwestię – Rosja, szczególnie w swej części syberyjskiej, jest ogromnym, niezagospodarowanym terenem, który otwiera przeogromne, wszelkiego rodzaju perspektywy. Jedną z najważniejszych jest dostęp do Chin, głównej fabryki świata i możliwość stworzenia w ten sposób ogromnej, samowystarczalnej i bogatej zarówno w sensie dosłownym, jak i bogatej w perspektywy strefy ogromnych możliwości rozwoju gospodarczego. Utworzenie wspólnej przestrzeni od Lizbony do Władywostoku mogłoby być szansą na powrót na jedno/dwa pokolenia, jeśli w ogóle jest to jeszcze możliwe, do rozwoju gospodarczego i odrobiny dobrobytu. W każdym razie jeśli popatrzeć na mapę świata, to taka przestrzeń ekonomiczna może wydawać się dość logicznym tworem.

Rosja kilkakrotnie w ciągu ostatnich lat wyrażała chęć budowy wspólnej z Unią Europejską (faktycznie głównie z Niemcami, ale Putin oczywiście musiał zachowywać pozory) przestrzeni gospodarczej, ostatni raz jeszcze w styczniu 2014. Wydaje się, że pomysł ten, choć oficjalnie został całkowicie zignorowany, nie przeszedł niezauważony, szczególnie w Berlinie. Niemców taka wizja kusi, bo faktycznie otwiera przed nimi wizję znacznego wzmocnienia ich lokalnej roli w rozumieniu geopolityki.

Powstanie takiej unii gospodarczej, nawet jej zalążka, przekreśliłoby jednak amerykański plan dominacji. Całość polityki USA od dziesięcioleci opiera się na dogmacie, że nie wolno w żadnym razie dopuścić do powstania bloku rosyjsko-niemieckiego (dziś rosyjsko-unioeuropejskiego), bo powstanie takiego tworu skutecznie przekreśli jakąkolwiek możliwość kontroli tej części świata – uprzemysłowiona Europa nie potrzebowałaby wówczas USA mogąc się rozwijać w kierunku wschodnim. A co najważniejsze – miałaby dostęp do praktycznie nieograniczonych pokładów bardzo taniej siły roboczej, czym mogłaby zyskać znaczącą przewagę gospodarczą nad Stanami Zjednoczonymi.

W związku z tym nastąpiła dość oczywista w tej sytuacji reakcja hegemona, to znaczy z jednej strony dość skuteczna próba kontroli granic Rosji poprzez rozmieszczenie praktycznie na całym jej południu i zachodzie licznych baz wojskowych. Rozmieszczanie tych baz było długim, wieloletnim procesem mającym na celu niedopuszczenie do przebicia się Rosji do mórz południowych, gdyż ewentualny dostęp Rosji do nich uważany był zawsze przez amerykańskich geostrategów za wielką, geopolityczną klęskę Waszyngtonu. Blokada południa Rosji stała się faktem, jednak niezwykle złożona sytuacja na Bliskim Wschodzie, której źródeł można szukać zapewne również w dość dużej krótkowzroczności polityki USA w tym regionie, otworzyła Rosji być może wręcz autostradę prowadzącą do mórz południowych poprzez Iran. Warto przypomnieć, że gdy powstawała Republika Islamska w Iranie, Rosja, która była wówczas jeszcze Związkiem Radzieckim, była „szatanem” i wcieleniem zła na równi z USA. Dziś Iran stojący wobec dotkliwych sankcji nałożonych przez Amerykę jest w jak najlepszej komitywie z Moskwą, która, jak się wydaje, nieba by Teheranowi przychylić chciała. Moskwa kupuje w Iranie ropę, a dostarcza zarówno technologie atomowe jak i żywność.

Wydaje się, że Stany Zjednoczone, choć wciąż twardo starają się rządzić światem, mają jednak problem z kontrolowaniem biegu wydarzeń. Dość wyraźnie było to widać podczas zorganizowanej przez nich próby obalenia rządów prezydenta Assada w Syrii, kiedy prezydent Obama nagle całkowicie zmienił front, akurat w momencie, gdy wszyscy spodziewali się, że zaatakuje, usuwając ostatniego, ale niezwykle ważnego sojusznika Rosji w tym regionie. Wydaje się również, że faktycznie zorganizowani i wyposażeni przez Amerykanów islamiści z Państwa Islamskiego częściowo wymknęli się spod kontroli.

Obserwacja polityki USA może wskazywać na to, że polityka zagraniczna jest wynikiem działań różnych grup mających władzę, lub kawałki władzy, co czasami prowadzi do działań niespójnych i niekonsekwentnych. Wydaje się jednak, że ogólnie kierunek tej polityki jest znany i wyraźny:

1. Utworzenie bloków gospodarczych transpacyficznego, transatlantyckiego i umocnienie kontroli Kanady i Meksyku;

2. Odepchnięcie i zablokowanie Rosji, najlepiej poprzez odsunięcie Putina od władzy i wstawienia na Kreml jakiegoś oligarchy, najlepiej ze skłonnościami do alkoholu;

3. Pełna kontrola Chin poprzez zablokowanie cieśnin wokół Morza Chińskiego tak, żeby całość transportu morskiego była pod nadzorem;

4. Kontrola surowców na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce, poprzez bądź to własne korporacje, bądź za pomocą dawnych, afrykańskich mocarstw kolonialnych będących dziś wasalami Waszyngtonu, czyli głównie Francji.

Najważniejszym jednak celem jest obecnie, jak się wydaje, przejęcie pełnej i ostatecznej kontroli na Unią Europejską poprzez podpisanie Traktatu Transatlantyckiego, który odbierze faktycznie państwom Europy jakąkolwiek możliwość kształtowania swojej polityki gospodarczej (jeśli jeszcze taką miały) i podda je w pełni woli wielkich, międzynarodowych korporacji.

A co z Ukrainą w tym wszystkim, słusznie zapyta ktoś?

Ukraina, a właściwie obecna sytuacja, poza daniem dostępu do szeregu surowców, w tym węgla i gazu łupkowego, a także taniej, dobrze wykwalifikowanej siły roboczej, jest zwyczajnie jednym z elementów procesu blokowania Rosji. Jest też poligonem sprawdzającym w jaki sposób Rosja będzie reagowała na różnego rodzaju pociągnięcia i kroki Waszyngtonu, czyli jak daleko można pójść za daleko, żeby osiągnąć jakąś korzyść, a przy okazji sposobem pokazania Moskwie, że albo się podporządkuje, albo zostanie podporządkowana.

Sytuacja na Ukrainie jest również swego rodzaju próbą sterowania umysłami na skalę całych kontynentów, wielkim „laboratorium jednomyślności” czyli sprawdzianem, czy można dziś sterować za pomocą mediów całymi populacjami. I jak się okazuje, wydaje się, że można. Mam wrażenie, że medialny obraz obecnej sytuacji na Ukrainie w świecie Zachodnim jest ukoronowaniem procesu ujednolicania mediów, który trwa od 25 lat, to znaczy od pierwszej wojny w Iraku, a później wojny w Jugosławii. Jesteśmy dziś przedmiotem największych manipulacji medialnych w historii świata, i co najważniejsze SKUTECZNYCH manipulacji. Warto zwrócić uwagę na fakt, że propaganda związana z Ukrainą i Rosją, której jesteśmy obecnie poddawani doprowadziła nie tylko do PEŁNEGO ujednolicenia przekazu w tym temacie tak wydawałoby się różnych tytułów jak francuskie, „prawicowe” Le Figaro i brytyjski „lewicowy” The Guardian, ale i na naszym podwórku głęboko PiSiorska Gazeta Polska przekazuje faktycznie te same informacje i takie same komentarze jak Gazeta Wyborcza! Wbrew pozorom taki stan nie jest normalny i nie świadczy wcale o tym, że przekaz jest PRAWDZIWY. Jest to jedynie dowód na to, że dziś, tak jak i kiedyś, jak zawsze, mediami i za pomocą mediów MOŻNA manipulować, potrzebne są jedynie umiejętności i znajomość odpowiednich technik.

Jesteśmy dziś świadkami próby przejęcia pełni władzy nad światem przez USA. Niestety nie jest to próba taka, jaką możemy oglądać w kreskówce Pinky i Mózg (jak ktoś nie wie o co chodzi, to zapraszam do poczytania o tej kreskówce - https://pl.wikipedia.org/wiki/Pinky_i_M%C3%B3zg)

Postacie z kreskówi Pinky i Mózg, przy czym Mózxg jest jakby wycięty z flagi amerykańskiej

gdzie możemy być pewni, że wszystko się dobrze skończy. Tym razem Mózg, który naprawdę się solidnie przyłożył może rzeczywiście przejąć władzę nad światem.

O tym, jak mógłby wyglądać taki świat można by napisać całe traktaty. Zapewne każdy z nich zawierałby w sobie jakąś część prawdy. Może kiedyś napiszę i mój traktat na ten temat. Tutaj chciałbym tylko zwrócić uwagę na pewien aspekt ogólny kwestii „władzy nad światem”.

Otóż walka o tę władzę trwała, trwa i trwać będzie. Jest to zjawisko naturalne, jesteśmy trochę drapieżnikami (w większości padlinożercami, ale gdzieś tam jakaś dusza drapieżnika w nas drzemie) i najważniejsze w niej jest to, żeby wciąż trwała. Najstraszniejszą rzeczą, która mogłaby nas spotkać byłoby zwycięstwo KTÓREJKOLWIEK ze stron.

Często w dyskusjach, gdy mówię, że nie chciałbym żeby USA przejęły władzę nad światem ludzie odpowiadają mi, że Rosja byłaby jeszcze gorsza. A tu tak naprawdę nie chodzi o to, kto byłby lepszy, albo gorszy. Chodzi o to, żeby nie było NIKOGO, kto rządziłby światem. Władza nad światem skupiona w jednych rękach, przy dzisiejszych możliwościach technologicznych zamieniłaby wizję Orwella przedstawioną w książce 1984 w bajkę o Kopciuszku.

Uważam, że człowiek rozumiejący czym jest wolność nie może godzić się na jakąkolwiek totalną dominację aparatu państwowego nad wszystkim. Człowiek kochający wolność, aby mieć JAKĄKOLWIEK nadzieję, musi mieć gdzie uciec. Świat zdominowany przez jednego gracza odbiera człowiekowi możliwość ucieczki. W takim świecie nie ma gdzie uciec.

Mamy już teraz tego przedsmak w historii Edwarda Snowdena. Choć mógł jeszcze gdzieś uciec, i uciekł skutecznie, to warto przypomnieć sobie historię zakazu przelotu nad swoim terytorium, które wydała Francja samolotowi prezydenta Ekwadoru gdyż pojawiło się podejrzenie, że na pokładzie tego samolotu znajduje się właśnie Snowden.

Warto jeszcze raz dobrze przemyśleć co tam się wówczas stało – Francja zakazała przelotu samolotowi prezydenta innego państwa dlatego, że było podejrzenie, iż przewozi on uciekiniera z USA. Oznacza to, że Francja jest państwem w pełni podporządkowanym USA, zwyczajnym wasalem. Snowden nie był poszukiwany ani ścigany we Francji, nie miał nic wspólnego z Francją w ogóle. Francja postanowiła go zablokować, bo dostała taki rozkaz z USA.

Historia Edwarda Snowdena to obraz tego, jak mógłby wyglądać świat, w którym byłoby jedno centrum.

Nie chciałbym żyć w takim świecie. Już kiedyś uciekałem do innego kraju, prosiłem o azyl polityczny i korzystałem z niego. WIEM z własnego doświadczenia czym jest wolność i wiem, jak ważna jest nadzieja i możliwość ucieczki. Gdy pojawia się państwo, które chce mi to odebrać mogę się tylko temu sprzeciwić, i robię to na swój sposób, pyszcząc gdzie się da!

Nie, ja nie jestem miłośnikiem Putina. Tak jak nie jestem miłośnikiem Łukaszenki czy innego Koreańczyka z północy. Jestem natomiast miłośnikiem świata, w którym jest gdzie uciec, a Amerykanie chcą mi ten świat odebrać. Więc z całą pewnością nie jestem miłośnikiem Ameryki bez względu na to, jak wielkie zasługi miała ona w naszej historii i w historii świata. Dziś jest to państwo drapieżnik, niszczące inne państwa, napadające na nie, bezwzględnie wykorzystujące wszystkich wokół, również swoich wasali. Ja się takiego państwa tylko boję.

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka