Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
503
BLOG

Katofaszyści i moherowe oszołomy

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Polityka Obserwuj notkę 97

Czy stoczniowcy stawiający przed stocznią, czyli w miejscu zupełnie do tego się nie nadającym, krzyże upamiętniające zabitych w 1970 roku to też byli oszołomy i katofaszyści? Bo tak sobie rozmyślam nad tym i nie mogę jakoś dojść do tego, dlaczego o nich tak się nie mówi. Mnie wychodzi, że to były zwyczajne rydzykowe mohery, tylko jeszcze o tym nie wiedzieli. 

Jedna z moich byłych uczennic, napisała jako status w swoim profilu na FB że nie lubi pomnikowego szaleństwa. Inna, bliska mi osoba mówi, że jest zniesmaczona tą historią.

A ja sobie wspominam krzyż, którym upamiętniono stoczniowców zamordowanych w Gdańsku w 1970 albo krzyż, który Warszawiacy układali na pl. Zwycięstwa, w miejscu gdzie Jan Paweł II po raz pierwszy odprawił mszę w Warszawie.

A przecież plac przed stocznią nie jest miejscem dla krzyża. Środek największego placu w Warszawie zapewne też, prawda? A jak długo stał tam tak drewniany, prowizoryczny krzyż? Przez ile lat układano tam znicze?

Czy to nie były katolskie ekscesy? Czy to nie było "męczące", "niesmaczne"?

No... nie było. Zapewniam, że nie było. Byłem tam wtedy i pamiętam. Nikomu wówczas w ogóle nie przychodziło do głowy, że te krzyże należy przenosić do najbliższego kościoła, byle w sposób "godny". W ogóle nikomu do głowy nie przychodziło, że należy coś z tymi krzyżami robić, że mogą przeszkadzać. Nikomu spoza ówczesnych władz, dla których były solą w oku ale zupełnie nie potrafiły sobie z nimi poradzić. Bo nie potrafiły zrobić ludziom wody z mózgu. Bo wtedy wiedzieliśmy coś, o czym dziś jakby wszyscy zapomnieli - ŻE TELEWIZJA KŁAMIE.

Warto powiedzieć jednoznacznie i wprost o co tu chodzi.

Chodzi o to, że ten krzyż ma upamiętniać kogoś, o kim wielu chciałoby zapomnieć i spowodować, by inni zapomnieli. Ci, którzy chcieliby tego zapomnienia mają w ręku wspaniałe narzędzie, jakim są media, i potrafią się tym narzędziem posługiwać. Potrafią to, czego nie potrafili komuniści z PRL i posługują się tym w sposób bezbłędny.

Moja była uczennica jest wspaniałym tego przykładem. I bliska mi osoba również. To właśnie o to chodzi, o zmęczenie, o zniesmaczenie, o spolaryzowanie postaw.

A potem już pójdzie samo, z górki.

Najbardziej obrzydliwe w tej historii jest to, że o likwidację krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego tak zdecydowanie walczą ci, którym kiedyś, dawno temu, nie przeszkadzały takie symbole. A wręcz ze ściśniętym gardłem "Boże coś Polskę" przy nich śpiewali.
 

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka