Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
62
BLOG

Bal hipokrytów - część pierwsza.

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Polityka Obserwuj notkę 8

 Sondaże, które stały się dziś podstawą polityki wskazują na konieczność głębokich zmian systemowych, bo tylko takie mogą uchronić nas przez nastaniem orwellowskiego świata opisanego w "1984". Wskazują poprzez swoje wyniki, które pokazują co myślą ludzie i co tak naprawdę wiedzą o świecie. Prawda jest taka, że zazwyczaj nie myślą wcale i nie wiedzą nic. Nieźle opisał to red. Ziemkiewicz w felietoniku, który można poczytać w niezalezna.pl 

Powszechne przekonanie o tym, że demokracja jest "może i złym systemem, ale najlepszym z możliwych" paraliżuje działania wielu mądrych ludzi, którzy mogliby wesprzeć działania mające na celu naprawę, a może wręcz zmianę obecnego, szkodliwego systemu w którym żyjemy. Powszechne przekonanie wynika z traktowania demokracji jak religijnego dogmatu co prowadzi do ciągłego, powtarzanego jak mantra hasła "demokracja jest dobra, to ludzie są źli". Efektem jest ciągłe, powszechne piętnowanie polityków i właściwie całkowity brak refleksji nad systemem, który tych polityków do władzy wyniósł.
 
Głosy przeciwne demokracji są rzadkie, odosobnione i zazwyczaj traktowane jak skrajne dziwactwo.  Gdy mówię ludziom, że nie głosuję, gdy uzasadniam swoją decyzję właściwie zawsze jestem atakowany tak, jakbym naruszał jakieś świętości. Panuje zadziwiające, powszechne przekonanie, że głosując mamy na cokolwiek wpływ, wsparte dodatkowo przekonaniem, że przystępując do głosowania dokonujemy świadomych wyborów, mając koniec końców wpływ na kierunek, w jakim państwo będzie się rozwijać.
 
A przecież doświadczenie ostatnich 20 lat, a dla tych, którzy byli poza Polską czasami wielu więcej pokazuje, że nie ma niczego bardziej błędnego, niż przekonanie, że wybory wyłaniają naszych przedstawicieli, którzy robią to, co zapowiadali.
 
Głosując bierzemy udział w balu hipokrytów oszukując samych siebie i wmawiając sobie, że tak właśnie jest dobrze. Kolejne porażki takiego myślenia najwyraźniej niewiele zmieniają i z kadencji na kadencję głosując dajemy legitymację ludziom, którzy nami rzadzą robiąc nie to, co obiecywali tylko to, czego wymaga od nich klientela, która raczej nigdy nie ma celów zbieżnych z naszymi.
 
Podstawowym, dość demagogicznym argumentem ZA braniem udziału w głosowaniu jest powszechnie powtarzane twierdzenie, że jeśli się nie głosuje, to nie ma się prawa później krytykować posunięć władzy. Oczywiście jest to stwierdzenie całkowicie bezpodstawne, bo nie ma żadnego powodu, dla którego ktokolwiek, głosujący, czy nie, miałby być pozbawiony prawa wypowiadania swojej opinii. Można jednak pójść drogą demagogów odmawiającyhc prawa do krytyki i przemyśleć to, co mówią. Dojdziemy wówczas do wniosku, że to ci, którzy głosują nie mają prawa krytykować rządzących, bo głosując zgodzili się na to, by ci, którzy są u włądzy u tej władzy byli - bez względu na kogo głosowali. A to dlatego, że sam udział w wyborach jest deklaracją zgody na dojście do władzy zwycięzcy wyborów, bez względu na to kim jest.
 
Problem jest jednak o wiele bardziej złożony. 
 
Otóż jak właściwie wszędzie w życiu tak i tutaj podstawą działań i ogólnie podejmowania decyzji powinno być doświadczenie życiowe. A ono uczy nas, że pomimo, iż ludziska głosują - masowo lub mniej masowo - efekt jest wciąż ten sam. Nie ma żadnego znaczenia która partia wygrywa, bo i tak zawsze mamy podobną dawkę niekompetencji, niechlujstwa, braku zainteresowania interesem Polski i lekceważenia swoich własnych obietnic wyborczych.
 
Czyli logicznym wnioskiem jest to, że to bez sensu. Nie ma żadnego znaczenia czy się głosuje, czy nie, efekt jest ten sam. No, chyba że komuś zależy na tym, żeby być oszukiwanym akurat przez tego, a nie tamtego. 
 
Branie udziału w głosowaniu to legitymacja dana temu, który dorwie się do koryta. To powiedzenie mu "TAK, WŁAŚNIE CIEBIE CHCIAŁBYM NA ZŁODZIEJA, KTÓRY MNIE OKRADNIE, NA KŁAMCĘ, KTÓRY MNIE OKŁAMIE". I to bez względu na to, czy na niego głosowaliśmy, czy nie, bo przecież sam udział w głosowaniu świadczy o tym, że zgadzamy się na taki wynik, jaki będzie.
 
Ja doskonale rozumiem, że młodzi, ambitni ludzie głosują, bo mają głowy wypełnione JESZCZE różnymi idealistycznymi wizjami. Ale warto zwyczajnie rozejrzeć się wokół siebie i zadać sobie pytanie - CZY KIEDYKOLWIEK, KTÓRYKOLWIEK POLITYK MNIE NIE OSZUKAŁ?
 
Ja (bez opowiadania się po jakiejkolwiek stronie) widzę w całej historii III RP tylko jednego, i to też jedynie do pewnego stopnia - Marka Jurka, który zrezygnował ze stanowiska marszałka Sejmu dla zachowania swoich przekonań. To naprawdę nie jest byle jaka decyzja... Ale efekt tego jaki jest - każdy widzi. Facet wylądował na śmietniku historii i już się z niego zapewne nie podniesie.
 
Głosowanie to przyłączenie się do balu hipokrytów, który trwa wciąż wokół nas. A muzyka na tym balu jest tak głośna, że nawet już własnych myśli nie słychać...
 
A co do kanarów, to nadal twierdzę, że nie istnieją!
 
(Zapraszam nieustająco do portalu Cenzury Obywatelskiej i aktywnego udziału w jego budowie!!!)

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka